Cześć wszystkim!
Co tam u Was? U mnie wszystko chyba dobrze. Nienawidzę tego początku, ogromnie mnie drażni. Pisanie postów sprawia mi radość, ale początek jest czymś, czego niestety nie mogę ominąć, a bardzo bym chciała.
Może w skrócie jak minął mi czas od ostatniego posta. Bardzo szybko i monotonnie. 30 stycznia były moje urodziny i wyjazd szkolny na narty. Zabawne, spóźnić się na swoją 'imprezę urodzinową', haha. Stuknęła mi szesnastka! Czy coś się zmieniło? Nie, nic. W dzieciństwie myślałam, że w tym wieku moje życie nabierze tempa, nowi znajomi, zabawa, a tymczasem większość wolnego czasu spędzam w łóżku słuchając muzyki.
Pierwszy weekend lutego wspominam bardzo miło, spędziłam go z cudownymi osóbkami, za którymi ogromnie się stęskniłam.
W sobotę 13 lutego mój tata wpadł na pomysł, abyśmy pojechali do Czech, oznajmił nam to koło 11:30, a o 13 już wyjechaliśmy z domu. Był to krótki wyjazd, bo już następnego dnia mieliśmy wracać. Przez te kilka godzin zdążyliśmy zwiedzić piękne miasto Ołomuniec, które było przepełnione zachwycającą architekturą. Wieczorem poszliśmy do restauracji, w której było przepyszne, czeskie jedzenie. Uwielbiam!
Tym wyjazdem rozpoczęłam ferie, których niestety czas dobiega powoli końca. Przez cały ich okres nie zrobiłam nic niesamowitego. Większość dni spędziłam w łóżku: czytałam, uczyłam się do egzaminów, spędzałam czas z moją Kluską, udało mi się nawet prawie codziennie ćwiczyć i starałam się zdrowo jeść. Mamy też plany z moją supipaczką żeby w końcu się spotkać, bo wcześniej każdy raczej spędzał ferie w rodzinnym gronie. Nie mogę powiedzieć, że nie były one też choć trochę pracowite. Podczas nich byłam na dwóch sesjach ze świetnymi dziewczynami. Zdjęcia z ich sesji powinny się za niedługo (najprawdopodobniej w następnym poście) pojawić.
Na szczęście, po zakończeniu ferii będę miała jeszcze trzy dni 'odpoczynku' bo będziemy mieli rekolekcje

Zdjęcia były wykonane podczas walentynkowej, rodzinnej wycieczki do Czech. Zrobione przeze mnie lub moją mamę.


Miłego dnia!